web analytics
Fantasmagorie,  Lady.evita

Niżej głowy – lekcja strachu czy pokory?

Z perspektywy trzech lat od wybuchu pandemii i związanych z nią licznych ograniczeń, a także w kontekście rosnącego zagrożenia atakami terrorystycznymi oraz toczącą się wojną tuż za polską granicą i na Bliskim Wschodzie, warto pokusić się o niełatwą refleksję na temat postaw społecznych w obliczu zagrażającego nam niebezpieczeństwa.

Rozprzestrzeniająca się wiosną 2020 roku epidemia koronawirusa spowodowała, iż ludzie na całym świecie utracili dotychczasowy spokój. Na portalach społecznościowych wylała się fala porad z propozycjami wykorzystania wolnego czasu pod hasztagiem #zostańwdomu. Z kont celebrytów, jak groch z dziurawego worka, sypały się ciurkiem pomysły na efektywne wykorzystanie społecznej kwarantanny. W odpowiedzi na tę nienazwaną kampanię społeczną, liczne grono naśladowców zaczęło uporczywie sprzątać wszelkie domowe zakamarki, dokonywać przeglądu garderoby, masowo wypiekać chleb bananowy i inne przysmaki, wyczerpując sklepowe zapasy drożdży, a wieczorami zasiadać nad planszówkami – taki bowiem był sugerowany wzorcowy schemat. Czy zamierzeniem tych medialnych działań było wyłącznie udowodnienie, że świat osób publicznych również „zatrzymał się” i dziś wygląda tak samo jak nasz, powiedzmy, że szarych ludzi?

 Ja jestem, ja istnieję, to jest pewne. Jak długo jednak? Oczywiście, jak długo myślę.

Przypominając słowa Kartezjusza nasuwa mi się pytanie: czy rzeczywiście zostając w domu zaniechaliśmy używania swojego rozumu? Czy nie umieliśmy sobie poradzićw zorganizowaniu prac domowych i potrzebowaliśmy próżnych podpowiedzi jak mądrze spędzić czas z rodziną? Czas światowej pandemii miał stać się impulsem do refleksji, okazją do rozważań nad kruchością naszej marnej egzystencji, dość mocno opanowanej pozbawionymi najmniejszego znaczenia dobrami materialnymi, ale czy wykorzystaliśmy tę lekcję? W imię powrotu do normalności po pandemii nieustannie chcemy trzymać hardodo góry zadartą głowę. Udajemy, że wszystko mamy pod kontrolą, jednak na każdym kroku brakuje ludzkiej pokory. To wartości, które stały się wstydliwym brzemieniem nieidącym z duchem czasu dla przeciętnego Kowalskiego zapatrzonego w bohaterów social mediów. Z psychologicznego punktu widzenia, być może taka postawa stanowi przejaw jakiegoś mechanizmu obronnego, dzięki któremu udaje się stworzyć iluzję, iż nadal możemy kontrolować rzeczywistość, zająć myśli czymś innym niż bieżące śledzenie wydarzeń, ale czy w obliczu obecnej kondycji świata rozjaśnił się nam wzrok? Czy staliśmy się lepsi, mądrzejsi? Mam wrażenie, że w dobie galopującego konsumpcjonizmu, przyzwyczajeni do dobrobytu i udogodnień cywilizacyjnych, tylko na chwilę potrafiliśmy się „zatrzymać”.

Wydawałoby się, że od ponad dwóch dekad, a dokładnie od 11 września 2001 roku, czyli zamachu na World Trade Center w USA, nauczyliśmy się żyć i radzić sobie ze światem obarczonym konsekwencjami strachu. Coraz częściej mam jednak wrażenie, że przestrzeń mediów jest zorientowana bardziej na budowanie poczucia nieustannego zagrożenia niż przekazanie faktów. Bez znaczenia pozostaje kwestia, że taka skrajna widowiskowość materiałów dotyczących aktów terrorystycznych czy działań wojennych, potęguje społeczną bezsilność i manipuluje opinią publiczną. Istotne jest to, że skutecznie przyciąga widzów. Media bombardują nieustannie materiałami o sensacyjnej treści. Już trzysta lat temu Molier pisał, że złe zielsko zawsze szybko rośnie. Ja dodałabym jeszcze, że równie szybko pleni się, ukorzenia i jest bezmyślnie powielane. Ma to miejsce np. w sytuacji, w której bez znajomości tła historycznego czy faktów, aktorzy, piosenkarze i „gwiazdy” wszelkiej  maści przyjmują rolę profesjonalnych dziennikarzy, reporterów i korespondentów wojennych.

Spójrzmy prawdzie w oczy

Jedną z popularnych tortur stosowanych w starożytnych Chinach było wycinanie skazańcom powiek. Dlaczego? Bo człowiek pozbawiony możliwości zamknięcia oczu i wyciszenia, nieustannie odbierał bodźce z otaczającego świata skutkiem czego umierał w męczarniach. Bądźmy zatem czujni. Mimo, iż media społecznościowe są dobrodziejstwem współczesności, póki mamy powieki, starajmy się, tak często, gdy tylko możemy, przymykać oczy, na pewno na bezkrytyczne naśladownictwo. Nie wpadajmy w panikę, która upośledza logiczne myślenie, ale działajmy konstruktywnie i racjonalnie. Miejmy oczy szeroko otwarte i analizujmy, czy relacje dotyczące chorób, agresji, terroryzmu, klęsk żywiołowych oraz wszelkiego niebezpieczeństwa pozostawiają nam odrobinę przestrzeni na subiektywną ocenę, czy też przedstawiają nam treści w sposób patologiczny, aby tylko przyciągnąć naszą uwagę, osaczyć poczuciem strachu, narzucić opinię lub wymóc konkretne działania. Warto pamiętać, że największą porażką w medialnej walce z każdym zagrożeniem jest przyzwolenie, aby media wkroczyły na pole naszej autonomii i moralności organizując nasz świat po swojemu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *