web analytics
Fantasmagorie,  Lady.evita,  Zmyślone historie

Wpatrzony w niebo

Opowiadanie zostało wyróżnione w konkursie literackim pn. “Fantasia Copernicana” 2023 organizowanym przez Uranię, Polski Portal Astronomiczny. 

 

 

W pewnej odległej galaktyce, Don Hyperion[1] stał przy platformie badawczej i mierzył wzrokiem przemieszczające się ładunki z modułami doświadczalnymi. Były one wystawione na działanie środowiska otwartej przestrzeni kosmicznej. Przyglądał się w skupieniu pracy urządzeń monitorujących przebieg doświadczeń w sektorze VG80. Uwagę jego pochłaniała obserwacja ogromnych, spiralnych skupisk gazu międzygwiezdnego, ciemnej materii oraz ciągnącego się pyłu. Trwało to dłuższą chwilę, po czym wyrwał się z tego zamyślenia i zawołał:

– Telesto[2]! Tak lubisz podglądać Ziemian. Czy sprawdzałeś raport z misji STX-948?

– Oczywiście, Don Hyperionie! – odrzekł uczeń. – Z raportu wynika, że na Ziemi trwają czasy Imperium Rzymskiego. Niejaki Klaudiusz Ptolemeusz[3], prowadzi obserwacje ciał niebieskich – raportował z powagą. – Jest naprawdę niezły. Nazwał swoje odkrycie teorią geocentryczną, ale w jego pracach jest sporo nieścisłości…

– No dobrze, Telesto – przerwał z dobrodusznym uśmiechem Don Hyperion – a kto jest obiektem naszych obserwacji w ramach misji STX-976? – zapytał.

Uczeń wziął do ręki obszerny raport wygenerowany z miniaturowego CubeSata[4] umieszczonego jakiś czas temu na orbicie okołoziemskiej i zaczął czytać.

– To urodzony w Toruniu, Mikołaj Kopernik – poinformował. – Prawdziwy homo doctus: studiował na Wydziale Sztuk Wyzwolonych Akademii Krakowskiej oraz na Uniwersytecie w Bolonii i tam też, razem ze swoim profesorem astronomii Domenico Maria Novara[5] analizował starożytne dzieła astronomiczne i dokonywał obserwacji gwiazd.

Telesto przez chwilę w milczeniu analizował kolejne zapiski raportu, po czym kontynuował:

– Wydał „Mały Komentarz”, czyli zapis podstawowych zasad teorii heliocentrycznej… Czytać dalej? – zwrócił się do milczącego Don Hyperiona.

– Dziękuję, Telesto, nie trzeba. Już wszystko wiem – powiedział Don Hyperion wyrwany z zadumy. – Kopernik to wielki uczony, który zostawił ludziom nowe, niekończące się niebo, a w jego środku umieścił władcę świata, czyli Słońce.

– Czy w takim razie kontynuujemy ekranowanie tej galaktyki, Mistrzu? – dopytywał Telesto.

– Och nie, chłopcze! Absolutnie! Ustaw proszę w systemie operacyjnym 1539 rok! Szykujemy się i lecimy na Ziemię! – wykrzyknął Don Hyperion.

***

Mikołaj zgasił świecę. Podszedł do okna. Teraz okolicę jego kanonii[6]we Fromborku otulała cisza, a przez szybę wdzierał się do wnętrza srebrny blask świateł odbijanych od obłoków… A może od gwiazd?

Spoglądał w zamyśleniu na ogród i ustawione na pavimentum[7] wykonane własnoręcznie z drewna jodłowego triquetrum[8] oraz astrolabium sferyczne[9]. Wszystkie obliczenia odnosił do południka, który przebiegał przez Kraków, miasto tak drogie jego sercu. To tam wszystko się zaczęło. Tam nauczył się posługiwać tablicami astronomicznymi. Nawet kiedyś namalował je na ścianie olsztyńskiego zamku, aby śledzić wędrówkę światła słonecznego rzutowanego zwierciadłem rtęciowym i porównywać swoje spostrzeżenia z wnioskami starożytnych.

Don Hyperion i Telesto zmuszeni byli teraz skorzystać z bardzo użytecznej funkcji. Rozpylili nad sobą specjalnie opracowaną miksturę złożoną z wyselekcjonowanych związków chemicznych oraz materii pobranej z wiatru gwiezdnego wytworzonego przez umierające gwiazdy. W nanosekundzie poczuli się odrobinę niestabilnie. Wówczas pył kosmiczny rozproszył ich jestestwa wchłaniając całkowicie w kąt komnaty i czyniąc niewidocznym dla Ziemian. Mogli teraz spokojnie przyglądać się całej sytuacji.

Zauważyli, iż na stole znajduje się główne dzieło Kopernika: „De revolutionibus”[10]. Leżało praktycznie ukończone, a jednak mistrz nadal wahał się.

– Zastanawia się, czy na pewno nie popełnił żadnej pomyłki… – szepnął Telesto.

– Ciii… – Don Hyperion przyłożył wskazujący palec do swoich tytanowych ust, upominając w ten sposób ucznia.

Tymczasem Mikołaj przemierzał komnatę wzdłuż i wszerz, wzruszał ramionami, rozkładał ręce i coś mruczał. Oto zbliżała się chwila decydującej walki między sercem a rozumem. Drugim niebezpieczeństwem, jakiego lękał się, był niepotrzebny rozgłos, dlatego wieczorami znów wykreślał wykreślone już setki razy wcześniej elipsy i ponawiając notatki, upewniał się w słuszności wykonanych obliczeń. Brzemię nowych prawd ciążyło tak wielce, iż czuł konieczność podzielenia się nimi ze światem.

– Przecie to, co postrzegamy jako ruch Słońca – powtórzył swoje myśli na głos – nie jest jego własnym ruchem, jeno skutkiem ruchu Ziemi i naszej sfery. Zaiste to my obracamy się wokół Słońca!

Tej nocy gwiazdy ukazywały mu się przed oczyma niczym migotliwe iskierki przybywające nie wiadomo skąd i umykające nie wiadomo dokąd. Przypatrując się tym widziadłom na niebie, mężczyzna doszedł do wniosku, że ani Bóg, ani ludzie nie przebaczyliby mu niewyjawienia tego odkrycia.

Nazajutrz, jak zwykle od wczesnych godzin porannych pracował przy masywnym stole otoczony zewsząd niemałym wcale stosem ksiąg zakupionych jeszcze w Padwie. Służyły mu one w karierze medycznej. Przez wielkie okno, w którego rogu majestatycznie połyskiwała świeżo utkana pajęczyna, wdzierała się jasność.

W pewnej chwili, w drzwiach zjawił się parobek i oznajmił przybycie gościa.

Mikołaj wstał od stołu i ujrzał przed sobą męża słusznej postawy, który na widok uczonego rzekł:

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

– Na wieki wieków! – odparł astronom czekając na dalsze słowa.

– Jam jest Jerzy Joachim Retyk[11] – przedstawił się oficjalnie jegomość. – Z dalekam przybył, by poznać człeka, którego zwą gwiazd i planet nowym rządcą – oznajmił przybysz i wręczył Kopernikowi w prezencie trzy pięknie oprawione księgi. – To, co się z gwiaździstej jasności zrodziło wstrząśnie pomrokami pokoleń i nową myśl zapali niczym ognista żagiew niesiona maluczkim przez Prometeusza – dodał górnolotnie.

Mikołaj popatrzył na gościa z pewną rezerwą; nieco zaskoczony faktem, że ten młody uczony, przebył tak długą drogę, by spotkać się z nim i namówić do wydania drukiem rewolucyjnego dzieła. Uczynił zatem ruch taki, jakby chciał ukryć swoje poczynania pod stertą leżących na stole szeleszczących kartek zapisanych gęsto czarnym inkaustem[12].

Opanował się w końcu i powiedział z nieudawaną skromnością:

– Jam człowiek prawy i bez reszty oddan boskiemu majestatowi. A jeźli w czem się pomyliłem? Zali rozważnie to, ku wielkiej boleści stolicy Piotrowej, rzucać myśl tak śmiałą?[13] To, co świat zbawić, i pogrążyć może – dodał z powagą Mikołaj.

Retyk był jednak niezmordowany:

– Pewnym, że dzieło twe, z którym przyjdzie mi w świat wyruszyć, zgorszenia siać nie może, wszak zwalczy przesąd wszelki, co ludy przez wieki tumanił. Złóż, Mistrzu, dzieło swe na me uczniowskie ręce i oddaj jakoby w synowskie prawice! – prosił niestrudzenie.

Zapanowała cisza. Mikołaj, to zerkał w okno, to na stół z notatkami i pocierał czoło. Zdawał sobie sprawę, że prawdy chować pod korcem nie wolno, a wszelką ciemność, tylko ona złamać zdolna. W końcu odezwał się do młodzieńca:

– Bóg mi cię zesłał, Retyku! A skoro on myśl mą prowadził, niech się Jego wola stanie – oznajmił. – Przebacz mą szorstkość. Nim w drogę powrotną wyruszysz, nim cię ostatniemi pożegnam uściski, przyjmij do serca moje zaproszenie. Bądź mym gościem, a poczniem nocami długiemi społem w gwiazdy patrzeć. Ostań tu ze mną. Rad byłbym wielce – prosił gospodarz. – A potem niech moje słowo prawdy idzie między ludzkie grono.

– Pewien być możesz – odrzekł Retyk. – Tryumfem się stanie w zacnej dziejów karcie!

Chwilę po tym zapewnieniu, Don Hyperion i jego posłuszny uczeń, zdecydowali o dalszej wyprawie, by eksplorować niezwykłe zdarzenia 1543 roku.

Ruszyli w kolejną podróż w czasie, by z satysfakcją obserwować losy fenomenalnego dzieła.

– W końcu Ziemianie poznają prawdę! – skwitował ukontentowany Don Hyperion.

***

Rok 1543 był rzeczywiście rokiem szczególnym, w którym rozmaite, nieopisane znaki na niebie przepowiadały zaistnienie nadzwyczajnych zdarzeń.

Mikołaj leżał sparaliżowany[14]. Zupełnie zmizerniał i stracił ochotę do jadła. Zdawało się rzeczą wprost niepodobną, by w chwili, w której nowy układ świata miał zostać ogłoszony, jego twórca opuszczał ziemski padół. Mówiono, że od kilku dni w środku nocy jego komnata napełnia się niezwykłym światłem księżyca, które z całej mocy otulało jakby całunem ciało gasnącego człowieka.

I tak upływał kolejny dzień majowy wśród ustawicznych modłów. Było południe. Do komnaty, w której przy łożu naukowca czuwali dwaj członkowie kapituły warmińskiej oraz jego przyjaciel, Tiedemann Giese[15], wpadł posłaniec.

Pax vobiscum![16] – powiedział.

Podszedł w stronę łoża i położył tuż obok nieruchomej dłoni Mikołaja wydrukowany egzemplarz „De revolutionibus orbium coelestium.”[17]

Nastała chwila milczenia. Otucha wstąpiła w serca zgromadzonych. Otóż zdawało się wszystkim, że w tejże chwili ręka mistrza drgnęła. Nie wiadomo, czy chciała dotknąć swojego dzieła, które teraz niczym świeżo powite dziecko spoczywało tak blisko, czy też była to oznaka, że rozpoczyna się dla niego ostatnia pozaziemska podróż.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bibliografia:

  1. Borzyszkowski, Nowe szczegóły do biografii Mikołaja Kopernika podane przez Bernardina Baldiego, „Studia Warmińskie” X, 1973.
  2. Tujakowski, Mikołaja Kopernika „De Revolutionibus” Historia wydań, Toruń 1973.

 

[1] Hyperion – jeden z księżyców Saturna, odkryty w 1848 r. Według mitologii greckiej bóg obserwacji i niebios.
Z greckiego imię to oznacza „ten, który porusza się ponad”.

[2] Telesto –  mały księżyc Saturna. Według mitologii greckiej Telesto była jedną z nimf morskich.

[3] Klaudiusz Ptolemeusz (ok. 100-ok. 168), autor kompendium wiedzy astronomicznej oraz teorii geocentrycznej.

[4] CubeSat – rodzaj sztucznego satelity służącego do prowadzenia obserwacji kosmosu i badań naukowych.

[5] Domenico Maria Novara da Ferrara (1454-1504), pochodzący z Ferrary wykładowca astronomii
na Uniwersytecie w Bolonii. Pierwszy świadek rodzącej się teorii heliocentrycznej Mikołaja Kopernika.

[6] kanonia – dom mieszkalny dla księży kanoników usytuowany w pobliżu kościoła.

[7] pavimentum – pozioma platforma, na której prawdopodobnie Mikołaj Kopernik miał w ogrodzie kanonii ustawione swoje przyrządy pomiarowe. Na nich dokonywał obserwacji nieba.

[8] triquetrum – narzędzie obserwacyjne o budowie trójkąta wykonanego z trzech listew jodłowych. Służyło m.in.
do określania odległości ciał niebieskich od Ziemi.

[9] astrolabium – model sfery niebieskiej zbudowanej z drewnianych obręczy. Przyrząd służył do wyznaczania położeń Księżyca i planet na niebie.

[10] Pierwotny tytuł dzieła Kopernika brzmiał najprawdopodobniej (nie zachowała się strona tytułowa rękopisu)
„De revolutionibus”, czyli „O obrotach”.

[11] Jerzy Joachim Retyk, właśc. Georg Joachim von Lauchen (1514-1573), niemiecki uczony, który po dwóch latach wykładania matematyki, astronomii i astrologii na Uniwersytecie w Wittenberdze, jesienią 1538 r. wyruszył w podróż po Niemczech celem spotkania znanych uczonych. Udał się także do Fromborka,
by zapoznać się z rękopisem dzieła Kopernika „De revolutionibus” („O obrotach”). Był orędownikiem wydania go drukiem. Gościł u astronoma latem 1539 r.

[12] inkaust – dawniej: atrament. Według źródłowych informacji Kopernik posługiwał się czarnym inkaustem.

[13] Kopernik obawiał się, że jego dzieło zostanie uznane za heretyckie, jednak dopiero 73 lata od publikacji wpisano je do “Indeksu ksiąg zakazanych”.

[14] Kopernik doznał udaru mózgu, skutkiem czego był częściowo sparaliżowany i nie mógł mówić.

[15] Tiedemann Giese (1480-1550), biskup chełmiński, później warmiński. Był wielkim przyjacielem Kopernika.

[16] Pax vobiscum (łac.) – Rodzaj pozdrowienia: Pokój z wami.

[17] Według legendy Kopernik na łożu śmierci zobaczył po raz pierwszy i ostatni wydany drukiem egzemplarz swojego dzieła. Ostateczny tytuł w brzmieniu „De revolutionibus orbium coelestium” (O obrotach sfer niebieskich) został zmieniony przez drukarza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *